Czy właśnie doświadczamy katastrofy?
Autorką tekstu jest Maria Dobraczyńska, psycholog, psychoterapeutka
Dwie z czterech dostępnych w Słowniku Języka Polskiego PWN definicji KATASTROFY to:
“Wydarzenie, w którym ginie wiele osób lub dochodzi do dużych strat materialnych” oraz
“Zjawisko tragiczne w skutkach, obejmujące swoim zasięgiem duży obszar”.
Warto tutaj zaznaczyć, że w obecnej sytuacji mamy na myśli nie tylko osoby bezpośrednio dotknięte doświadczeniem wojny. Teraz również my jak społeczeństwo pomagając uchodźcom, słuchając ich historii wojennych, czy chłonąc obrazy przekazywane przez media- również zmagamy się z katastrofą.
Ten tekst pozwoli Ci na zrozumienie zarówno swoich emocji, ale także osób, którym pomagasz. Znajomość faz, w których się znajdujemy oraz tych, w których dopiero się znajdziemy, a także możliwość nazwania doświadczeń, pozwoli Ci na bardziej komfortowe przejście przez kryzys, w którym się obecnie znajdujemy.
Fazy katastrofy– można wyróżnić kilka faz, stadiów zmagania się z doświadczeniem katastrofy.
Faza ostrego zagrożenia – trwa do kilku tygodni. W obecnej sytuacji zdaje się, że mogła trwać głównie przez pierwszy tydzień. Dominuje wysokie pobudzenie zarówno fizyczne jak i emocjonalne (nasilone objawy somatyczne- np. bezsenność, zaburzenia koncentracji, pamięci, ale tak samo silne emocje takie jak: złość, smutek, rozpacz).
W przypadku bezpośrednich ofiar kolejne fazy to: faza zahamowania i unikania (ofiary przestają już mówić o katastrofie, mogą nie chcieć dzielić się swoimi przeżyciami i doświadczeniami, nasilają się jednak myśli i koszmary senne dotyczące traumatycznych wydarzeń).
Faza adaptacji– pojawia się ok 6 tygodni po katastrofie. W tym okresie u większości zanikają symptomy stresu traumatycznego.
Badacze tacy jak Raphael (1986, 2000 za: Collins, Collins, 2005) dodatkowo wyróżnili inne fazy:
- faza heroiczna- ogólnie rzecz biorąc jest to wszelaka pomoc innym ludziom, udzielana zarówno przez ofiary, ale też ludzi ze społeczności bezpośrednio nie dotkniętej katastrofą (w tym przypadku np. polskich wolontariuszy). W tej fazie widać olbrzymie pokłady energii i mobilizacji do działania i pomocy nawet momentami z zagrożeniem własnego bezpieczeństwa (np. inicjatywy obywatelskie pod postacią wyjazdów Polaków na terytorium Ukrainy w celu odebrania rodzin z terenów objętych działaniami wojennymi).
- faza upadku złudzeń- rozczarowanie związane z pytaniem “Czy to wszystko kiedyś się skończy?”
- faza ponownej stabilizacji- ma szansę nastąpić po 3-6 miesiącach po katastrofie.
Wszystkie powyższe etapy dotyczą nas, jako osób niosących pomoc– ludzi decydujących się jechać na granicę żeby zaoferować komuś transport, zakwaterowanie, wolontariuszy pracujących w punktach recepcyjnych, noclegowych będących na dyżurach całodobowych, ludzi prowadzących własne działalności decydujących się na pomoc w zbiórkach pieniężnych czy przygotowywaniu posiłków, mieszkań dla rodzin uchodźczych.
Wasza pomoc jest ogromna, ale dbajcie też o siebie!
Skala pomocy, którą niosą ludzie jest po prostu potężna. Wystarczy zajrzeć na jakąkolwiek grupę w mediach społecznościowych gdzie są posty pt. “Potrzebuję…” , nawet jeśli ktoś nie jest w stanie odpowiedzieć bezpośrednio na tą potrzebę (np. zapewnić nocleg, pomoc) to uruchamia lawinę, która powoduje, że ta pomoc dociera z innej strony w bardzo szybkim tempie.
Jest to etap mobilizacji i wsparcia społecznego. Jednoczymy się żeby nieść pomoc i ratunek tak bardzo teraz potrzebne. Niestety, ale po tym etapie następuje odkrycie, że zapotrzebowanie na pomoc przerasta dostępne zasoby- heroiczny zryw wygasa żeby zrobić miejsce na takie uczucia jak rozczarowanie, stratę, żal, poczucie niesprawiedliwości i bezsensu.
Ten etap jest w jakimś sensie nieunikniony, natomiast w sytuacji kiedy wielu ochotników- wolontariuszy (czyli wszystkich zaangażowanych w pomoc) jest pozostawionych bez wsparcia systemu, bez koordynacji- ten etap może nastąpić zdecydowanie szybciej i objawiać się np. zespołem wypalenia, ale też syndromu stresu pourazowego u osób pomagających.
Dlatego nie krępuj się skorzystać z pomocy:
Bardzo często jest jednak tak, że te osoby potrzebują mieć swoją “niewidzialną rękę”, która wyrwie ich z “pomagania” po to żeby byli w stanie pomóc sami sobie.
Kiedy samemu jest się bohaterem, potrzebny jest ktoś z zewnątrz kto jest na to przygotowany i jest w stanie to rozpoznać (np. kiedy ktoś pracuje na kilka zmian, przestaje dbać o własne potrzeby fizjologiczne, twierdzi, że nie potrzebuje jeść czy spać bo “jest jeszcze tyle pracy do zrobienia”).
W takim sensie przypomina to interwencję kryzysową wobec nie tylko ofiar wojennych, ale również osób pomagających.
Przeczytaj również : Czy właśnie doświadczamy katastrofy?
Może zainteresować Cię podcast W Głowie się Mieści – Pandemia, Wojna… czyli różne perspektywy stresu…